Chyba wszyscy dobrze wiecie, że na punkcie pędzli mam delikatne zboczenie (drugie na punkcie rozświetlaczy, których mam już dobre kilkanaście, no ale ciii...). Moimi pierwszymi pędzlami, były zestawy i pojedyncze egzemplarze z Real Techniques, służyły mi one naprawdę przez wiele lat, teraz dalej używa sobie ich moja mama, a ja mam o nich bardzo dobre zdanie, mimo tego, że coraz częściej pojawiają się o nich złe opinie (
tutaj jest moja recenzja, ale nie przestraszcie się - to był mój pierwszy miesiąc blogowania :P). Ale wracając do Zoevy... Bez dobrych pędzli, nie ma dobrego makijażu. Ja zaczęłam się malować późno (dopiero jak poszłam na studia, wierzycie?! W dodatku na początku tylko dlatego, że zobaczyłam piękne makijaże koleżanek :P), ale od razu szukałam w internecie informacji, jak to zrobić jak najlepiej (uniknęłam przez to na szczęście wiele wpadek, jednak nie wszystkie mnie ominęły :D). Dziś mój codzienny make-up to podkład lub BB, korektor pod oczami, konturowanie twarzy (rozświetlacz, róż, bronzer), makijaż oka, który umiem wykonać zarówno cieniami jak i eyelinerem. Na wszystkie okolicznościowe eventy (łącznie z własnym ślubem) malowałam się sama i choć zabrzmi to może nieskromnie - zebrałam sporo komplementów, więc nie uważam abym była kompletną nogą w tym temacie. Ale żeby malować, bądź chociaż to ćwiczyć, trzeba mieć czym. Więc z racji tego, że przecież Inga, jak już wymyśli, że trzeba coś kupić, to kupuje z rozmachem, wiosną tego roku zmieniła pędzle i kupiła sobie te Zoevy. Od razu trzy zestawy (grunt, to znać swoje słabe strony), a jak! (
tu pisałam na temat jednego o swoich pierwszych wrażeniach). Dziś będzie zatem o klasycznych pędzlach marki, czyli tych, z czarnymi trzonkami.

Zestaw Vegan Face Set, od którego zacznę, to sześć syntetycznych pędzli, które wykonane są z taklonu. Jakoś wyjątkowo mi z nim po drodze, gdyż taklon schnie sto razy szybciej od naturalnego włosia, moim skromnym zdaniem jest dla twarzy przyjemniejszy i choć nie jestem radykalistką w tym temacie - zawsze jakoś lepiej mi ze świadomością, że żadna wiewiórka, ani inny kucyk nie mają szczuplejszego ogona bo ja miziam się nowym pędzlem (choć przyznam, że nie wiem dokładnie jak włosie jest pozyskiwane, może to z jakichś naturalnych "odpadków", bądź się je wyczesuje? Jeśli macie wiedzę na ten temat - dajcie znać!). Spoza zestawu będzie jeszcze dziś o 315 Fine Liner oraz 100 Luxe Face Set - jedynym naturalnym pędzlem w tym towarzystwie. Na temat trzonków mogę powiedzieć jedną rzecz. Do dziś pamiętam, jak wyciągnęłam zestaw z koperty i popadłam w zachwyt nad nimi. Nie są one zwykłe, czarne, jak w każdym innym pędzlu. Mamy na nich małą drogę mleczną! W słońcu, na każdym lśnią małe gwiazdeczki, iskierki, niby taki drobiazg, a każda sroczka będzie zadowolona <3 Do tego porządne, nierysujące się okucia, gruba, mocna, warstwa lakieru i jest dobrze. Nic się nie rozkleja, a pędzel łatwo się myje, bo nie drżymy, że puści klej :P (ja np Hakuro kleiłam niejeden :/ Za to wykonanie Zoevy mnie satysfakcjonuje). Kosmetyczka również jest bardzo dobra. Wykonana z porządnego tworzywa, z napisu nie schodzi farba, wewnątrz mamy "oczo*ebną madżentę" i malusią kieszonkę. Jest dużo lepsza od tej różowej - polecam.

Zacznę może od 104 Buffer. Jest to pędzel polecany przez producenta do aplikacji i mieszania pudrów oraz podkładów sypkich. Już na stronie sklepu możemy przeczytać o tym, że nadaje się on do cery wrażliwej i ja w stu procentach mogę to potwierdzić. Powiem Wam szczerze... Długo leżał sobie u mnie nieużywany. Ale w momencie, w którym otrzymałam od Costasy paczuszkę, postanowiłam odkopać zapomniany Buffer i sprawdzić, jak radzi sobie z nakładaniem minerałów. I radzi sobie bardzo dobrze. Jak już wspomniałam, jest delikatny, gwarantuje nam ładny efekt, dobrze się go myje i łatwo nabiera nim kosmetyk. Tyle w temacie. Zdarzało mi się też nakładać nim bronzer, też dał radę bez żadnych problemów.
Kolejny pędzel to 106 Powder. Producent napisał, że możemy nałożyć sobie nim zarówno puder, róż jak i bronzer, ale tych dwóch ostatnich nie próbowałam. Za to w kwestii pudru, jest to chyba najlepsze narzędzie, jakie kiedykolwiek miałam. Delikatne, błyskawicznie schnące, świetnie nakłada się nim zarówno kosmetyki w kamieniu, sypkie, jak i w kuleczkach (meteoryty np.). Jeśli nie macie pędzla do pudru, ja go polecam. Tworzy na buzi przepiękny woal.
102 Silk Finish, to pędzel do podkładów, zarówno tych sypkich, jak i płynnych. Do fluidów wydał mi się za rzadki, sypkich długo nie miałam, wymyśliłam sobie więc do niego idealne zastosowanie (wszak to chyba o to chodzi, robić tak, żeby mnie było wygodnie, a nie tak jak jest napisane). Nakładam sobie nim bronzer. I jestem naprawdę zadowolona z efektów. Ładnie można wykonturować nim twarz, produkt dobrze się rozciera, ja jestem zadowolona. Nawet właśnie w tym momencie leży on przede mną, ubrudzony bronzerem Lily Lolo ;)
128 Cream Cheek to narzędzie do różu w kremie, pudru i podkładów. W życiu nie użyłam go do tych kosmetyków - serio. Zdradzę Wam w tajemnicy, że mój największy problem w aplikacji różu, to ciężka ręka. Nie raz zdarzyło mi się wyglądać niczym ruska lala, bo nałożyłam za dużo produktu. Mama się śmiała, mąż się śmiał, a ja strasznie długo nie mogłam sobie z tym poradzić. Do czasu! Zakupiłam 128 i mój problem się skończył. Pięknie i delikatnie można pomalować nim policzki różem w kamieniu, jest to rzecz w sam raz dla mnie. Problem się skończył ;) Próbowałam na kilkunastu kosmetykach, przy każdym jest tak samo dobrze.
110 Face Shape jest pędzlem do konturowania. Posiada - tak jak każdy - bardzo miłe w odbiorze i elastyczne włosie. Używam go właściwie wyłącznie do rozświetlacza, ale za to dosłownie codziennie. Pięknie go rozciera i bardzo precyzyjnie nakłada, stał się więc moim ulubionym narzędziem do tego celu. Jeśli szukacie czegoś, co pozwoli Wam ładnie nałożyć ten kosmetyk, warto w niego zainwestować.
142 Concealer Buffer to również narzędzie niesamowicie przeze mnie lubiane. Używam go dosłownie do każdego korektora, i każdy wygląda dużo lepiej, jeśli rozetrzemy go ładnie tym pędzlem. W dodatku nie podrażnia tej delikatnej okolicy! Malowałam nim również cieniami, też się niby nadaje, ale do tego mam dużo fajniejszych pędzli. Trochę ciężko mi go zawsze domyć, ale to chyba niewielki minus w porównaniu do efektu, jaki daje. A ja nie lubię mieć palców ubrudzonych kosmetykami, stąd tak chętnie używam różnej maści pędzli ;) W moim przypadku - cały zestaw oceniam jak najbardziej na plus, nie żałuję wydanych pieniędzy. Teraz całość kosztuje 239.90zł (mnie udało się kupić go 10% taniej, ale teraz Zoeva wprowadziła jakąś dziwną politykę nieudzielania rabatów, więc chyba nie ma co liczyć na zniżki :()

Kolejne pędzle, już spoza zestawu, to 315 Fine Liner, będący narzędziem z nylonowego włosia, przeznaczonym do kremowego eyelinera. I wiecie co? Pomijam już to, że ciężko mi go domyć... On jest dla mnie za gruby! Mąż nabija się ze mnie, że kiedy siadam i maluję kreskę, budzi się we mnie zegarmistrz. Ale to prawda :P Denerwuje mnie najmniejsza nierówność, najdrobniejsza ułomność, musi być idealnie! A ten pędzel mi tego nie gwarantuje. Nadal używam więc 780 r.0, a w przypadku 315 niestety muszę przyznać, że pieniądze wyrzuciłam w błoto. Dobrze, że tylko 27.90zł (również z 10% rabatem), ale i tak szkoda, że leży i się kurzy. Niewykluczone jednak, że Wam może odpowiadać...
Ostatni pędzel z tej gromadki, to nr 100 Luxe Face Finish. Jako jedyny wykonany jest z naturalnego włosia (przez co dłużej schnie) i przeznaczono go do wykończenia make-up'u. Poleca się go do nakładania kosmetyków w proszku. I przyznam, że to również niezbyt genialny zakup. Używam narzędzia od czasu do czasu do pudru sypkiego, bo innego zastosowania wymyślić mu nie umiem, a z kolei przez to, że długo schnie, nie chce mi się go wyciągać z szafki, gdyż łatwiej użyć 106 Powder. Fakt, efekt jaki daje jest ładny, ale niedogodności z nim związane, zniechęcają mnie do nakładania nim kosmetyku. Tak więc głównie nr 100 leży i się kurzy. Gdy mnie natchnie, bądź gdy 106 jest tak brudne, że hej, idzie w ruch ale miłości z tego nie ma. A w sumie szkoda, bo jego koszt w cenie regularnej jest zawrotny (91.90zł). Dobrze, że choć kupiłam go okazyjnie, chyba jak drogeria Ekobieca wyprzedawała markę Zoeva ze sklepu (choć nie mam pewności). Może spróbuję użyć go jeszcze do rozcierania...

W ramach podsumowania powiem, że jeśli szukacie dobrego zestawu do makijażu twarzy, Vegan Face Set jest jak najbardziej godnym polecenia zakupem, nawet za te niemal 240zł. Z kolei dwa pozostałe pędzle... Już bardzo nie za bardzo ;) Jeśli więc szukacie pędzla do pudru wykończeniowego, lepszym i tańszym wyjściem będzie 106, z kolei gdyby interesowało Was dobre narzędzie do eyelinera, wysupłajcie 10zł i kupcie Maestro 780 r.0. Ja mam już cztery sztuki i z pewnością kupię jeszcze jakąś, bo te są już w słabym stanie. Jakie macie zdanie na temat pędzli Zoeva? Miałyście może jakieś? Dajcie znać!
P.S. Zapraszam Was jeszcze na mojego
facebooka, sporo ciekawych rzeczy tam ;) I najnowszy zakup, i październikowe współprace :) Kto ciekawy, niech zagląda, nie trzeba "wsadzać nosa do gorącej kawy" ;)
P.S.2 Trzymajcie za mnie mocno kciuki, dzieje się! :( Przepraszam też za chwilowe nieogarnięcie materiału i to, że jestem u Was rzadziej. Życzę Wam miłego weekendu i dużo zdrowia! Buziaki!