Czerwiec nie był dla mnie miesiącem lekkim, ani łatwym ze względu na spore zawirowania w życiu prywatnym. Na szczęście w momencie kiedy czytacie te słowa, prawdopodobnie jest już po wszystkim i powoli wracamy do życia ;) (z naciskiem na powoli). W ostatnim miesiącu uzupełniłam trochę kosmetyczne braki, dostałam kilka rzeczy w prezencie a jedną kupiłam typowo "na poprawę humoru", ale mimo to, jestem z niej strasznie zadowolona ;) Ciekawe? To zapraszam do lektury! :)


Z braku lekkich mgiełek dostępnych w mych kosmetycznych zapasach, zdecydowałam się zakupić
Cosrx Centella Water Alcohol-Free Toner. Lubię wąkrotkę azjatycką, jeszcze bardziej lubię mgiełki (szczególnie w te cieplejsze miesiące) więc mam nadzieję, że to nowe cudo mnie nie zawiedzie. Jeśli chodzi o kosmetyki azjatyckie, kupiłam także moje ulubione ostatnio serum z witaminą C i niacynamidem 5%,
SOME BY MI Yuja Niacin 30 Days Blemish Care Serum. Rzadko stosuję drugie opakowanie tego samego produktu pod rząd, ale ten kosmetyk tak dobrze na mnie działa, że postanowiłam odkupić go niemal od po skończeniu poprzedniej butelezki. Jeśli jesteście zaciekawione, to
tutaj znajdziecie jego pełną recenzję. Poza tym, zdecydowałam się także na powrót do żelu
Iunik Centella Calming Gel Cream. Jest to produkt idealny na lato, który dobrze wycisza mój rumień a jednocześnie lekko nawilża, świetnie koi i przyspiesza gojenie. Jeśli czujecie się zainteresowane szczegółami, to
w tym miejscu przeczytacie całą recenzję tego produktu.

W ostatnim czasie trafiłam na ciekawą promocję na kosmetyki marki Yumi Aloe. Są to produkty, które aktualnie przydadzą się chyba w każdym domu, bo jak wiadomo, myć się trzeba, nie tylko w dobie koronawirusa :D Z racji tego, że widziałam na ich temat same dobre opinie, zdecydowałam się na dwa żele pod prysznic: Aloe Arbuz i Aloe Winogrono, mydło do rąk Aloe Fresh i krem do rąk - także z linii Aloe Fresh. Wszystkie niesamowicie pachną! ;)

Z okazji wyprzedaży w
The Body Shop, sprawiłam sobie mojego ulubieńca tejże marki, czyli
Żel pod Prysznic Pink Grapefruit. Kocham tą konkretną linię zapachową, więc zawsze kiedy trafię na jakiś rabat, z uporem maniaka kupuję właśnie ten produkt :D
Oczyszczający Żel do Mycia do Skóry Tłustej i Normalnej Cerave, to mój nowy pewniak - na zdjęciu widzicie kolejne już opakowanie ;) Stosuję go do mycia twarzy i naprawdę bardzo dobrze sprawdza się w akcji. Jeśli jesteście ciekawe mojej opinii na jego temat - znajdziecie ją
tu. W czerwcu Rossmann dość mocno przecenił także polecany w wielu miejscach
Naturalnie Wygładzający Scrub do Ciała Soraya Plante. Oczywiście nie mogłam mu się oprzeć :D Przyda się do małego, domowego SPA :)

3D Lift Beauty Roller marki Easylivin' to z kolei typowa, babska zachcianka którą odczułam na zasadzie "muszę, bo się ususzę" :D Ostatnimi czasy dość mocno wkręciłam się w temat masażu twarzy i gdy go ujrzałam, wiedziałam że musi być mój. Mimo dość wysokiej ceny nie żałuję zakupu - jest bardzo przyjemny w użytkowaniu, dobrze wykonany, no i chyba moje wygibasy z różnego rodzaju akcesoriami jednak coś tam dają :D Jakoś tak po prostu lepiej wyglądam xD

Od marki Bi-Es dostałam także zestaw o zapachu Bi-Es Blossom Hills z linii Blossom Collection. To kwiatowo-owocowe perfumy dla kobiet, które producent opisuje jako „Miłosny eliksir, który subtelnie zniewala swoim zapachem, uwodzicielska kompozycja inspirowana namiętnością... To pobudzający zmysły zapach, w którym króluje subtelna nuta róży. Bogactwo uczuć i emocji z wyraźnym akordem drzewa cedrowego, akcentem świeżej bergamotki oraz szlachetną mieszanką paczuli i białego piżma”. Zapach zamknięto w błękitnym flakonie, podobnym do innych perfum z serii. Jest on elegancki, ładnie wykonany i dobrze prezentuje się na półce. Jeśli chodzi o atomizer - również nie mam mu nic do zarzucenia. Jednak niestety wbrew temu, co sugeruje kartonik i naklejka, Blossom Hills nie ma wśród swoich nut zapachowych bzu. Dla mnie to dość słodki, letni aromat, w którym dominuje brzoskwinia, połączona z babką cytrynową, a przynajmniej tak zapach układa się na mojej skórze. Projekcja ani trwałość nie są imponujące, ale na nadchodzącą porę roku będzie w sam raz. Szczególnie biorąc pod uwagę cenę. A jeśli mamy ochotę na reaplikację zapachu w ciągu dnia, zawsze można kupić także perfumetkę i nosić ją ze sobą w torebce razem z kremem do rąk. Nuty głowy to porzeczka i bergamotka, nuty serca: róża, brzoskwinia a z kolei w nutach bazy znajdziemy głównie piżmo.

Od jakiegoś czasu zawzięcie stosuję także spory wachlarz kosmetyków marki BasicLab. Poza Pomadką Ochronną do Ust oraz ciekawie zapowiadającą się Kuracją Przeciwzmarszczkową pod Oczy Nawilżenie i Ujędrnienie, na prowadzenie powoli wysuwa się Serum z 10% Trehalozą, Peptydem SNAP-8 5% i Małocząsteczkowym Kwasem Hialuronowym. Jest to aktywne serum w postacie emulsji na bazie neuropeptydu, trehalozy, koenzymu Q10 skwalanu i niacynamidu. Zapewnia wielokierunkowe działanie nawilżające, odbudowujące barierę lipidową oraz wypełniające zmarszczki mimiczne. Szczerze powiem Wam, że z trehalozą wcześniej spotkałam się chyba tylko w kroplach do oczu, a ten kosmetyk skłonił mnie do dokładnego sprawdzenia, czym ta substancja jest. Ale więcej na ten temat będzie innym razem ;) Poza tym, będę miała jeszcze okazję wypróbować również Antyperspirant 72h, Żel Oczyszczający do Skóry Naczynkowej i Wrażliwej, oraz Szampon dla Całej Rodziny.

Lanbelle to koreańskie kosmetyki premium, które trafiły do Polski ze względu na filozofię, ciekawą historię marki oraz wyjątkowych ludzi, którzy ją tworzą. Wszystko rozpoczęło się od produktów, które Lanny Park opracowała dla samej siebie. Miały one zaspokoić potrzeby jej bardzo wrażliwej i delikatnej skóry. Kosmetyki szybko zyskały coraz większą popularność wśród znajomych i rodziny, co było bodźcem do założenia firmy i profesjonalnej produkcji. Zasady, którymi kieruje się Lanny tworząc kosmetyki to czystość, wysoka zawartość składników aktywnych oraz ich najwyższa jakość. Wszystko to sprawiło, że kosmetyki marki Lanbelle trafiły do profesjonalnych salonów kosmetycznych oraz SPA w Europie. Ja mam dziś okazję przetestować na sobie działanie
Kojącego Olejku Tamanu Lanbio Oil,
Naturalnego Olejku do Demakijażu i Mycia Twarzy, oraz
Delikatnego Żelu Kokosowego do Mycia Twarzy. Niebawem dam Wam znać, jak się sprawdziły ;)

Dwie ciekawe nowości trafiły do mnie także ze sklepu
Topestetic. Pierwszą z nich jest
Swederm Face Mask 4 in 1, która ma za zadanie odżywić, zapewnić naszej skórze równowagę, oczyścić i delikatnie peelingować. Z kolei drugi kosmetyk, to
Nawilżający Krem Elektrolitowy Water-Infusing Electrolyte Moisturize marki Paulas Choice, mający nawilżyć, wygładzić i ukoić naszą cerę, a także pomóc w odbudowie warstwy hydrolipidowej. Na pewno w przyszłości pokuszę się o recenzję tych dwóch produktów ;)

Poza tym, trafiła do mnie także cała linia Soraya Aquashot, w skład której wchodzą Nawadniająca Mgiełka Mineralna, Kremowy Mineralny Hydrożel, Mineralny Żel Myjący do Twarzy, Nawilżająca Maska Mineralna na Tkaninie, Maska Odświeżająca Peel Off, oraz Mineralna Woda Micelarna. Ciekawym gadżetem znajdującym się w paczce, okazał się też Ekologiczny Kamień Peelingujący, który ma na zapewnić wygładzenie i złuszczenie skóry, podczas delikatnego masażu. Cała linia inspirowana jest prostotą, czystością i siłą działania wulkanicznej wody termalnej. Unikalne połączenie z kwasem hialuronowym skutecznie zatrzymuje w skórze wodę zapewniając jej natychmiastowe nawilżenie. Z kolei lekkie i sensoryczne formuły dostosowane dla każdego typu cery zapewnią nam nawilżenie, regenerację, ukojenie i ochronę przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych. A tego potrzebuje skóra w każdym wieku! ;) Cała seria jest wegańska, za co również duży plus.
I to już wszystko na dziś :) Co trafiło do Was w ostatnim czasie? Coś z moich nowości wpadło Wam w oko? Dajcie znać!