W lipcu nie trafiło do mnie zbyt wiele produktów kosmetycznych, a jeśli już, to były to głównie prezenty, które mogliście oglądać na moim instagramie. Cały pierwszy miesiąc wakacji był dla nas bardzo nerwowy i właściwie praktycznie w stu procentach spędziliśmy go z mężem w domu... (nie, nie kwarantanna, ale nie cierpiąca zwłoki operacja oraz rekonwalescencja z powikłaniami). Z tego powodu zrezygnowałam z publikacji posta z raptem bodajże trzema czy czterema nowościami, ale postanowiłam zrobić wakacyjne podsumowanie wszystkiego, co do mnie przybyło :) Zapraszam Was serdecznie do czytania i (głównie) oglądania! Mam nadzieję, że coś wpadnie Ci w oko ;)


Jeśli chodzi o kwestię kolorówki, to pojawiło się jej u mnie przez ostatnie dwa miesiące naprawdę mało. Pierwsza rzecz, to pewniak, który towarzyszy mi chyba już od 10 lat, czyli
Skin79 Super+ Beblesh Balm Cream Vip Gold.
Tutaj znajdziecie jego pełną recenzję. W Hebe można było dostać go swojego czasu w naprawdę świetnej cenie i cóż... Nie potrafiłam mu się oprzeć. Drugim kosmetykiem jest
Lovely Liquid Camouflage Conceal&Contour. To już moje trzecie opakowanie i muszę przyznać, że bardzo go lubię. Nie ciemnieje w ciągu dnia, nie uwydatnia linii mimicznych w okolicach oczu (choć ja i tak prawie ich nie mam), dobrze zakrywa cienie, jest trwały i wygodnie się go stosuje. Dużą zaletą jest także jego niska cena, ale niestety musimy liczyć się także z faktem, że jest średnio wydajny. Tylko trzecia rzecz to zupełna nowość, ale chyba już wkradła się w moje łaski. Jest to
Lovely Pump Up Brush Eyeliner i coś czuję, że fanki malowania kresek pisakami powinny być usatysfakcjonowane. Ma elastyczną końcówkę w formie pędzelka, jest trwały i posiada piękny, głęboki kolor. Czego chcieć więcej? ;)

Eucerin Anti-Pigment Dual Serum Rozświetlające do Twarzy Przeciw Przebarwieniom Skóry zdecydowałam się kupić ze względu na fakt, iż miałam wrażenie, że moja dotychczasowa walka z nimi to coś, co przypomina akcję Don Kichota ze słynnymi wiatrakami. Jedno zniknęło, witamy drugie! Do niacynamidu i kwasu azaleinowego, który już stosuję, dołączył więc jeszcze jeden składnik - tiamidol. To specyfik zalecany typowo przy zmianach typu melasma i hiperpigmentacji (z którą od lat mam na pieńku), a ja stosuję go także na przebarwienia pozapalne. Na pewno napiszę Wam o nim coś więcej jak zużyję buteleczkę ;) Kupiłam je oczywiście z polecenia
inti_skin.

W związku z tym, że mój poprzedni produkt z niacynamidem się skończył, a to jeden z filarów mojej pielęgnacji, postanowiłam wypróbować coś nowego i porównać słynnego
"Rekinka" z
Purito Galacto Niacin 97 Power Essence. Kosmetyk ten zawierająca 92% filtratu ze sfermentowanych drożdży oraz 5% niacynamidu i także działa rozjaśniająco, przeciwzmarszczkowo, nawilżająco, a do tego wspomaga kontrolę nadmiernej produkcji sebum. Sprawdzimy, który będzie u mnie lepszy ;) Na tonik
Benton Aloe BHA Skin Toner skusiłam się pod wpływem impulsu, robiąc zakupy w Hebe. Miał bardzo dobrą cenę, ciekawił mnie już od lat i wpadł do koszyka. W wakacje trafiła do mnie także trzecia już tuba
Skinoren Rosacea. Kwas azaleinowy dobrze sprawdza się u mnie zarówno jeśli chodzi o wszelkie zmiany zaskórnikowe, rumień, jak i w przypadku wszelakich przebarwień. Od dłuższego czasu zawsze mam go w domu i zapewne szybko się to nie zmieni :D

W ostatnim miesiącu kupiłam także dwa produkty koreańskiej marki
SOME BY MI, z linii Yuja Niacin. Bardzo dobrze sprawdza się u mnie
SOME BY MI Yuja Niacin 30 Days Blemish Care Serum, które dzięki zawartości 82% wyciągu z koreańskiej yuzu i 5% niacynamidu rozjaśnia przebarwienia oraz nawilża skórę. Serum hamuje wytwarzanie się melaniny, rewitalizuje matową skórę i dostarcza jej witalności, dzięki zawartości 12 rodzajów witamin. Jeśli czujecie się zaciekawione -
tu znajdziecie całą recenzję. Tym razem, postanowiłam nabyć do kompletu także
SOME BY MI Yuja Niacin Brightening Moisture Gel Cream, czyli lekki żel rozświetlający z tej samej linii :) Zobaczymy, jak się sprawdzi ;)

W te wakacje moja uwaga skupiła się w dużej mierze na pielęgnacji włosów, w którą "wkręciła mnie" mama :D Za jej sprawą, kupiłam sobie
Odżywki Anwen. Postawiłam na
Nawilżający Bez,
Proteinową Magnolię i
Emolientową Różę, a od Madzi
I Love Dots dostałam
Emolientową Akację ;) Na moich włosach na razie najlepiej sprawdza się wersja bzowa i z chęcią kupiłabym drugie opakowanie :D Ogólnie rzecz biorąc, mimo iż nie jestem fanką naturalnych odżywek, to te naprawdę bardzo przyzwoicie się u mnie sprawowały, a moja mama jest nimi wręcz zachwycona ;) U niej widać spektakularną zmianę na plus, ale miała też bardziej zniszczone włosy (a ja z kolei wcale :P). W ofercie posiada je na przykład sklep z naturalnymi kosmetykami
coolnatur.pl :)

Ostatnie miesiące obfitowały także we "włosowe współprace", a dzięki nim miałam okazję w końcu poznać kilka kosmetyków
Kerastase, które od jakiegoś czasu mnie interesowały, ale jakoś moja wrodzona oszczędność w materii pielęgnacji włosów nie pozwalała mi na ich zakup ;) Zdecydowałam się więc wypróbować na sobie
Odżywkę Kérastase Résistance Fondant Extentioniste,
Szampon - Kąpiel Specifique Bain Anti-Pelliculaire, który zawiera cynk i kwas salicylowy, a także
Maskę Nawilżająco - Kojącą Kerastase Specifique, Masque Hydra - Apaisant. Jej recenzję już możecie przeczytać w
tym miejscu. Chociaż już teraz mogę Wam zdradzić, że jest świetna i mimo ceny kupię kolejną :D

W wakacje zawitała do mnie także paczka od
Interendo. Znalazłam w niej zestaw miniatur
Drunk Elephant, składający się z serum z kwasem glikolowym
T.L.C. Framboos Glycolic Night Serum oraz kremu
Lala Retro Whipped Cream. Poza tym dostałam także bardzo ciekawy krem tonujący
Cle de Peau, oraz serum
Basiclab Kuracja Przeciwzmarszczkowa do Twarzy Nawilżenie i Rozświetlenie. Patrycja, bardzo Ci dziękuję ;* Z przyjemnością wszystko przetestuję :)

Jakiś czas temu dotarły do mnie także produkty do włosów O'right. Miałam okazję przetestować Szampon z Jagód Goji. Myję włosy codziennie i muszę przyznać, że ten produkt naprawdę genialnie się u mnie sprawdza. Pięknie, owocowo pachnie, dobrze się pieni i bez problemów domywa włosy i skórę głowy z zanieczyszczeń. Przy mojej stosunkowo wrażliwej skórze, nie powoduje swędzenia skalpu, a włosy zyskują objętość, pięknie błyszczą i ładnie „odbijają się” od skóry głowy. To ostatnie bardzo trudno osiągnąć przy niskoporowatych włosach za łopatki, więc to naprawdę spore osiągnięcie. Drugim produktem, jest O’Right Odżywka ze Złotej Róży do Włosów Farbowanych i Zniszczonych. Odżywka chroniąca kolor do włosów farbowanych i zniszczonych. Opracowana na bazie wyselekcjonowanego olejku z róży złotej i roślinnej formuły chroniącej kolor. Odżywia włosy, przedłuża trwałość koloru. Pozostawia włosy jedwabiste i naprawdę gładkie. Dodatkowo po użyciu pięknie pachną i łatwo się rozczesują. Na moich włosach sprawdza się ona naprawdę dobrze ;) Trzeci kosmetyk, to z kolei O’Right Enzymatyczny Peeling Bambusowy :) Ma on za zadanie przywrócić równowagę w nawilżeniu skóry głowy i przeciwdziałać gromadzeniu się nadmiaru sebum, martwego naskórka oraz pozostałości innych produktów. Kosmetyk ten przy długich włosach dość ciężko nałożyć mi samodzielnie na skalp, ale przy odrobinie wprawy, albo krótszych włosach nie stwarza to problemu. Podczas aplikacji, bardzo przyjemnie chłodzi i od razu czuć jego dobroczynne działanie. Jedyny minus jaki zauważyłam - chyba jest on nieszczególnie wydajny... Peeling stosowany raz w tygodniu, ładnie oczyszcza, łagodzi mój skalp oraz na dłuższą metę poprawia kondycję skóry głowy (swędzenie znika!) W ramach bonusu - włosy są pięknie odbite od nasady i naprawdę puszyste. Peelingu nie zaleca się stosować na uszkodzoną skórę głowy, ale moja łuszczyca na głowie aktualnie odeszła w zapomnienie, więc nie było to dla mnie ograniczeniem. Znacie już tę markę?

Ostatnimi czasy dotarł do mnie cały set - Dermika Maseczki Piękności oraz Młodości. To zestaw nowoczesnych produktów opracowanych w oparciu o najnowsze składniki i technologie. Receptury maseczek pozwalają nie tylko zadbać o kondycję skóry, ale również poczuć się jak w profesjonalnym spa. Przeznaczone są do każdego typu cery, od suchej przez mieszaną do tłustej, od młodej po dojrzałą, dla osób o różnych potrzebach. Cała linia składa się z dziesięciu masek przeznaczonych do twarzy, oraz jednej pod oczy i na powieki. U mnie w ruch pierwsza poszła ta o nazwie "Ukojenie" - zawierała kompleks witaminowy i d-panthenol ;)

Teraz pora na kilka słów o linii Dermika Blooming Skin, która zainteresowała mnie już w momencie, kiedy pierwszy raz ukazała się mym oczom w Rossmannie :D Leciutkie konsystencje, opakowania, olejek z nasion kaktusa, ekstrakt z hibiskusa - to wszystko nieodparcie kojarzyło mi się z moimi ukochanymi kosmetykami z Korei, co jeszcze bardziej potęgowało chęć ich wypróbowania ;) Kilka dni później, trafiły pod mój dach trzy z sześciu produktów, a w ruch od razu poszło Blooming Skin Serum Nawilżająco-Rozświetlające zapewniające skórze nawilżenie, wygładzenie, ochronę antyoksydacyjną oraz redukcję pierwszych objawów starzenia się skóry. Jest świetne do stosowania w miejscu toniku, zamiast esencji ;) Blooming Skin Enzymatyczna Maska Wygładzająca poza ekstraktem z hibiskusa i olejku z nasion kaktusa, zawiera także enzymy złuszczające, które skutecznie usuwają martwe komórki naskórka, prowadząc do jego wygładzenia, poprawy kolorytu oraz pozostawiają skórę świeżą i gotową do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Z kolei Blooming Skin Ultranawilżająca Emulsja Rozświetlająca na razie czeka na swój debiut, ale po cichu liczę na lekką, nieklejącą konsystencję i dobre nawilżenie. Obym się nie zawiodła :P

Kilka dni temu dostałam także kremowy rozświetlacz
Vita Liberata Blur Luminosity Rose, który nadaje się zarówno do twarzy, jak i do ciała. Mam nadzieję, że będę miała okazję wypróbować go na plaży jeszcze w tym roku :D Dodatkowo z
Topestetic trafiły do mnie także ampułki
Sesderma Factor G Biostimulating Ampoules. To 7 dniowa kuracja, w której każda z fiolek pełni inną rolę. jedna ujędrnia, druga regeneruje, trzecia odżywia, czwarta ujednolica koloryt, piąta zagęszcza, szósta chroni skórę, a siódma - odmładza. Jeśli mój urlop wypali, będę ich używać zaraz po powrocie. Zazwyczaj wtedy tego typu wspomagacze są mi najbardziej potrzebne :)

Ostatnimi dwoma produktami, są kosmetyki mało znanej, ale bardzo ciekawej marki
Melli Care. Trafił do mnie Zmiękczająco - Nawilżający Krem do Pielęgnacji Stóp P
omegranate&Lichee Foot Cream, oraz Odżywczo - Kojący Krem do Rąk
Patchouli&Lemon Hand Cream. Przy udziale biotechnologów i biochemików pierwotnie stworzono kremy do pielęgnacji dłoni oraz stóp dla osób chorujących na cukrzycę, ponieważ to one stwarzają nie lada problem podczas zmagania się z tym schorzeniem. Dzięki temu kosmetyki Melli Care mają właściwości pielęgnujące, lecznicze i jednocześnie przepięknie pachną ;) W tym momencie wegańskie kremy, oraz wszystkie inne kosmetyki dostępne w ofercie dedykowane są dla osób, które zmuszone są – z różnych powodów – do szczególnej dbałości o skórę dłoni oraz stóp. Jestem ciekawa, jak poradzą sobie u mnie i nie omieszkam podsunąć ich także mojemu bratu, który bardzo często zmaga się z popękaną skórą dłoni ;)
I to już wszystko na dziś. Co wpadło Wam w oko? A może podzielicie się linkiem i pokażecie, co trafiło ostatnio do Was? Chętnie zerknę. Miłego dnia! :)